poniedziałek, 8 marca 2010

Dzień Kobiet

Na wstępie chcę wszystkim kobietom z pasją życzyć dużo słońca. Niech ono przynosi nam zawsze natchnienie i uśmiech.
Wiem, że ten dzień nie jest przez wszystkich lubiany. Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby raz na rok ludzie zauważyli, że jestem Kobietą właśnie. Zbyt często w szare, powszednie dni zapominamy, że bycie kobietą nie jest wcale łatwe i dlatego należy nam się czasem odrobina uwagi :)

A teraz zmiana tematu.
Przedstawiam moich nowych przyjaciół. Tak jakoś się porobiło, że uszyłam hurtową wręcz ilość królików. Muszę przyznać, że miałam pewien problem z tym w co ubrać taką gromadkę. Kilka dni zajęło mi dobranie materiałów. W końcu się jednak udało.  Pod nożyczki poszła między innymi stara zasłona mojej Babci. Ja też się poświęciłam i oddałam jednemu z królików moją, dopiero co upolowaną w szmateksie zasłonkę, która miała powędrować do nowego pokoju. Po zakończeniu żmudnego procesu szycia ubranek okazało się, że królik prezentował się w zasłonce o wiele lepiej niż okno. Wraz z tym odkryciem wszystkie wyrzuty sumienia poszły precz.
W związku z nieprzemijającą zimą starałam się wybrać kolory bardziej optymistyczne niż biel, której mam już szczerze mówiąc po uszy.

 

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  


czwartek, 4 lutego 2010

Kolejne twory...

Przysiadłam i uszyłam. Takie troszkę Walentynkowe króliki mogą stanowić ciekawy prezent dla ukochanej osoby. Taką mam przynajmniej nadzieję...












wtorek, 2 lutego 2010

Chwilę to trwało, ale teraz spokojnie mogę pokazać nowe wytwory moich rąk.

Radosny królik w niebieskim wdzianku


 


Śpioch Maniek

 


  


Śpioch Kazik

 


  


Każdy z moich nowych przyjaciół powstawał długo, może zbyt długo. A to z tej prostej przyczyny, że zawsze było coś innego, ważniejszego do zrobienia. Tak to już w życiu bywa...

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Ten pierwszy raz

Ponieważ każdy robi coś pierwszy raz w życiu, ja postanowiłam zacząć pisanie bloga. Nie mam na ten temat pojęcia, więc mam nadzieję, że czytelnicy wybaczą mi ewentualne potknięcia.
Przede wszystkim chcę tu opisywać swoje zmagania z nowo odkrytą pasją, jaką okazało się szycie (bo nie ważne za co się zabiorę - wychodzi mi jakaś maskotka, albo - mniej lub bardziej dekoracyjna lala).
Za oknem pogoda jakaś nie wyjściowa:

Tak aktualnie wygląda Wisła 50m od mojego domu

A skoro fotki spoza czterech ścian nie działają zbyt rozgrzewająco wrzucę tu kilka takich, które powstały w domowym ciepełku:

 
Oto Panna Koko, która zawsze służy mi nieocenioną pomocą we wszystkich zmaganiach z maszyną do szycia.

To właśnie ten wypchany drób stanowił moje pierwsze "dzieło" i inspirację do dalszego działania. Mam nadzieję, że to dobry kierunek :)
A oto pozostałe wytwory moich łapek:








 





Szyjąc takie szmaciaki zimowy czas płynie znacznie szybciej...